Nie wiem czemu akurat w piątek 6 lipca moi znajomi szukali tej przechowalni skoro wyjeżdżaliśmy dopiero w niedzielę 8 lipca, To jedyny filmik na którym mnie widać :O , byłem tak podekscytowany tym że jestem już w Warszawie. Myślami byłem pomiędzy psiakami ze schroniska, promowaniem swojego zwierzolubstwa w mediach a autografem i samą osobą Maćka Musiała. Gdy już dojechaliśmy na stację Warszawa Centralna poszliśmy coś zjeść, przez ponad 2 godziny podróży pociągiem, nasze żołądki dawały nam do zrozumienia że nie chcą trawić kanapek czy przyjmować napoje gazowane, dopominały się gorącego jadła, więc prosto z dworca udaliśmy się na Złote Tarasy, a tam wreszcie mogliśmy się posilić, za to nasze portfele już nie :) A tak moje zamówienie wyglądało: Hot Dog za bagatela 18 zeta oraz kawa mrożona za trochę mniej bo za 12 zeta, w sumie 30 poszło :/ W trakcie posiłku wiedząc że właśnie Maciek tam bywa, zacząłem obserwować ludzi będąc jednocześnie rozemocjonowanym sytuacją w bycia w stolicy :D Po posiłku udaliśmy się na ul Foksal aby dojechać linią 180 do miejsca w którym będę zamieszkiwał kolejne 3 dni, a w samym autobusie Boże kochany jakie przeżycia ponieważ nigdy nie miałem okazji podróżować stołeczną komunikacją miejską, a tam zagadka np. którą stroną kasować bilet i gdy się już dowiedziałem zbliżyłem swój czerwony bilet do kasownika, a sposób w jaki on mi go skasował bardzo mnie zachwycił tzn. połknął i wypluł już go skasowanym. Podczas jazdy warszawskim autobusem, w trakcie jego trasy zwiedziłem Belweder, pomnik marszałka J. Piłsudskiego i Kancelarię Prezesa Rady Ministrów (Donalda nie widziałem) a także siedzibę TVN. Po przejechaniu piętnastu przystanków dojechałem na miejsce docelowe, po zameldowaniu się na Wilanowie, odebraniu kluczy do swojego pokoju, postanowiłem się odświeżyć, bo dalej już miałem tylko w myślach zwiedzanie Warszawy i tu zaczął się pierwszy problem :( Moja znajoma chciała owszem wyjść na miasto ale tylko po to by......zrobić zakupy w sklepie spożywczym na Powsińskiej, byłem wściekły jak cholera ale przez grzeczność nie dawałem jej znać po sobie. Wprawdzie mógłbym samodzielnie sobie pozwiedzać miasto a ich zostawić w hotelu, ale ona z kolei odparła że sama z dzieciakami nie zostanie (cała ta sytuacja była dla mnie chora) i kurwa zostałem a piątkowe zwiedzanie chuj strzelił. Wieczorkiem odpaliłem lapka z myślą o fejsie, a tu kolejna figa z makiem - nie miałem żadnej niezabezpieczonej sieci WiFi , kurde jak nie urok to sraczka :/ ale to nie był niestety koniec Nadeszła sobota 7 lipca, pierwsza noc za mną, wstałem zszedłem na śniadanie, umyłem zęby i w miasto, pierwsze co to TVN, tak tak TVN bo tam postanowiłem udzielić wywiadu dotyczącego mojego zwierzolubstwa, a tam.....poinformowali mnie iż w sobotę tych co realizują program "Uwaga" ponieważ mają urlop, ale pomyślałem że co się odwlecze to nie uciecze, no cóż bywa postanowiłem udać się na Woronicza do TVP, ale się tam dostać to Boże kochany przygód co nie miara, a że miałem przy sobie książkowy plan Warszawy, nie było tak źle jak na początku przypuszczałem, orientacje w terenie miałem znakomitą. Wilanowskimi uliczkami dotarłem do przystanku autobusowego przy Al. Wilanowskiej i po zapoznaniu się z rozkładem jazdy linii tam obowiązujących, zorientowałem się że najlepiej dostanę tam "700" później piechotką sobie dojdę dalej. W oczekiwaniu na autobus schroniłem się przed gorejącym słońcem za przystankiem gdyż pot ze mnie się lał strumieniami, jednocześnie pilnowałem godziny przyjazdu, na 5 minut podszedłem z powrotem na przystanek i szok, ja patrzę......a autobusik sobie normalnie centralnie sobie przejeżdża przystanek i szlus, no mowę mi odjęło bo niby numer linii się zgadza, przystanek też a autobus jak pojechał tak pojechał sobie dalej, to my z buta na następny a tam już natrafiliśmy na "139" którą dojechaliśmy na pętlę na Mokotowie, dalej już z buta na Woronicza hehe mówiłem że będą przygody. Gdy w końcu udało mi się tam dotrzeć i przekroczyć bramy TVP S.A. wybrałem wejście oznaczone literą "A" . Recepcjonista tamże pracujący powiedział mi również to samo co już mi wcześniej powiedziano w TVN, zrezygnowany ALE TYLKO CHWILOWO poszedłem kontynuować swoją wizytę w Warszawie i zacząłem od zwiedzania bo pomyślałem a nuż spotkam Maćka Musiała :). I znów na przystanek tym razem oczekując na linię "210". Pewna młoda kobieta która również oczekiwała na swój autobus zaproponowała mi przejazd do centrum metrem, O w mordę -pomyślałem, przecież ja nigdy metrem nie jeździłem, no czemu nie, także moja kolekcja biletów sygnowanych logiem ZTM systematycznie się powiększała o kolejne sztuki. Zaskakująca dla mnie była sama procedura przejścia do hali metra typu "Bez biletu nie wejdziesz", także z zakupionym biletem przeszedłem bramkę i naprawdę na przyjazd metra długo nie musiałem czekać-pojawiło się w 2 minuty a sam dojazd trwał góra 3 minuty Po przyjeździe do centrum Warszawy znów uderzyliśmy na Złote Tarasy do nieco tańszej restauracji i tam na obiad zamówiłem kulinarne dziwactwo, a mianowicie była to zupa kokosowa z jakąś tam trawą xD i 300 ml coca-coli toteż całość zamknęła się w 6 złotych po posiłku, postanowiłem zwiedzić chlubę miasta a więc Pałac Kultury i Nauki tam przypuszczałem że wjazd na Taras Widokowy będzie za darmo lub chociaż trochę taniej, lecz już 15 złotych było dla mnie wówczas za drogo, ale tak czy owak jeszcze tam wjadę :). W pobliżu pałacu znajdowała się przepiękna fontanna którą to pokazałem tudzież w części 1. no cóż pomyślałem jak Taras nie wypalił to zwiedzę sobie coś innego, po krótkich poszukiwaniach przystanku źródłowego ZTM pojechaliśmy na Stare Miasto gdy wsiadałem do autobusu sądziłem że kupię bilet dobowy za banknot 10 złotowy, ale niestety takowej opcji nie było i wyobraźcie sobie przez całą drogę .....jechałem na gapę. Pasażerowie tegoż autobusu byli na tyle dla nas wyrozumiali że postanowili nas kryć, pomimo tego i tak nerwy nas zjadały, dosłownie co przystanek patrzyłem nerwowym wzrokiem czy czasem nie wsiedli kontrolerzy, bo gdyby tak było musielibyśmy zapłacić bardzo ale to bardzo słono bo 540 ZŁOTYCH, ja pierdolę aż takiej gotówki nie posiadaliśmy przy sobie, na szczęście tak się nie stało. Uff odetchnąłem z ulgą, czym prędzej wysiedliśmy z autobusu po czym udaliśmy się schodami ruchomymi na warszawską starówkę, oczarowany urokami Starego Miasta (Zamek Królewski, Kolumna Zygmunta III Wazy) postanowiłem porobić kilka fot (patrz cz. 1.). Jak tam się dużo rzeczy dzieje, nieopodal zamku swój występ miała grupa chłopców tańczących breakdance a o to wideo relacja Przyznajcie sami naprawdę pięknie tańczyli, po tym pokazie warto zwrócić uwagę na to jak jeden z nastolatków bodajże kierujący grupą, udzielał zgromadzonej publiczności kilku rad oraz zasad, widowisko zajefajne, ale czas nas gonił a tu jeszcze tyle zwiedzania, tradycyjnie znów na autobus i na rodzimą "180" ale nie po to aby pojechać na Wilanów ale jeszcze dalej, za wcześnie aby iść spać dlatego postanowiłem pojechać na Powązki, by poczuć klimat starych grobów powiew szumiących tam drzew, jednak na zwiedzanie całego cmentarza nie pozwoliło mi rozmarudzone towarzystwo, oj sporo się robi tych zaległości, i tak poczekaliśmy na autobus "180" jadąc już na Wilanów, chciałem wam to na bieżąco przekazywać ale jak już mówiłem tam neta nie było, o samowolnym zwiedzaniu nocą Warszawy gdyż drzwi do hoteliku zamykane były od 22:00, położyłem się spać dopiero kwadrans po 3 nad ranem, ponieważ z nudów przesyłałem zdjęcia z komórki do laptopa i nadszedł kolejny dzień "Ta ostatnia niedziela"-śpiewał kiedyś Mieczysław Fogg, to właśnie ten dzień będzie ostatnią szansą na być może spotkanie się z Maćkiem Musiałem, mimo że niedziela musiałem wstać wcześniej aniżeli właśnie robię to będąc u siebie we Włocławku, a to dlatego że musiałem zwolnić pokój gdyż doba w hotelu trwała do 10:00, zaraz po zdaniu kluczy na nowo się rozpoczął rajd Tour de Varsovia komunikacją miejską, zaczęliśmy ten rajd "180" na pamiątkę iż zjeździłem się po Warszawie autobusikami zrobiłem sobie nagranie audio trwające ponad 3,5 minuty-zapowiedzi przystanków (Łazienki Królewskie, Plac na Rozdrożu, Piękna) które to czyta słynny lektor filmowy mój ulubiony zresztą pan Knapik, niestety wspomnianym nagraniem chciałem się z wani podzielić ale coś nie wyszło mi z uploadem pliku dźwiękowego, dobra dalej kontynuuje swoją opowieść. Gdy wysiedliśmy na Foksal, zanieśliśmy bagaże do przechowalni bagażu, mnie to ona skromnie potraktowała za całokształt-10 zł, obok przechowalni była kasa biletowa-to miejsce od którego mnie Dawid znienawidził zresztą Agnieszka też. Zastanawiacie się co było powodem tej nienawiści, otóż Agnieszka stała się świadkiem jak kupiłem sobie bilet którym pojechałem w 2 godziny po ich wyjeździe tzn. oni wyjechali o 17:49 a ja pojechałem o 19:53, trzeba tak było zrobić, gdyż miałem im za złe stracony piątek i niczym Kevin sam w Nowym Joru, tak jak ja sam przez te 2 godzinki byłem w Warszawie ale o tym później. Po zaniesieniu bagaży udaliśmy się hehe zgadnijcie gdzie no właśnie na przystanek autobusowy, na linię "175" pojechaliśmy pod Port Lotniczy im. F. Chopina, żeby zobaczyć samoloty z bardzo bliska, a może nawet prezydenckiego tupolewa, zdziwiłem się dlatego, nie wiem może magia tv tak działa że są takie dłuższe jakoś a gdy patrzeć na nie z bliska wydają się być małe, wyglądały jak pasażerskie embrarery zresztą sami zobaczcie:) a głośno, ucząc się w szkole ja wiedziałem że lotnisko jest głośne, jednak będąc tam na żywo lotnisko wydaje się być głośniejsze, na lotnisku nie zabrakło wowów a zwłaszcza jak startowały bądź lądowały :) Panie i Panowie Drozdowie i drodzy Państwo, nadeszła wiekopomna chwila, bo zaraz po Okęciu dlatego że po sąsiedzku wedle złożonej wam obietnicy, pojechałem z tą całą ferajną do schroniska dla Zwierząt na Paluchu :). no, kawałek mieliśmy do przejścia jakieś 2 km do przystanka lini "154" na ul. 17 stycznia i właśnie tymże autobusem dojechaliśmy do pętli, a raczej bardziej to wyglądało na zajezdnię autobusową :), tamże nastąpiła przesiadka do której czasu zresztą trochę było, więc wykorzystałem go gdyż emocje sięgały prawie że zenitu, na wypaleniu papierosa bo wiedziałem że już za chwilę spełnię swoje marzenie, że będę wśród zwierząt które (prawie) codziennie udostępniam tudzież i na Facebooku. W trakcie palenia papierosa nerwowo lukałem czy kierowca aby nie jest już za kierownicą "124", dlatego też śmiesznie to wyglądało jak jedną nogę trzymałem na podłodze autobusu a drugą na ziemi, co chwilę ją zdejmując w obawie przed zamknięciem się drzwi autobusu, co by nie było już dla mnie przyjemne, ponieważ hehe musiał bym całą drogę skakać na jednej nodze gdyby mi tą drugą kierowca nieopatrznie drzwiami zatrzasnął, także musiałem się sprężyć z tym paleniem. Co by nie było zdążyłem się nasycić nikotyną zanim autobus ruszył, już od przystanka przy schronisku słychać było gromkie szczekanie. Jest to chyba najbardziej rozszczekana część Warszawy, ponieważ pieski tamże przebywające są zdane na łaskę i niełaskę schroniska, radość połączona ze smutkiem z faktu bycia w tym miejscu dla psa bywa przeogromna. Spytacie- dlaczego radość ? , dlatego że jak taka psina lub sunia zobaczy człowieka swoimi oczyma po drugiej stronie klatki, zawsze mają nadzieję że właśnie on przyszedł lub ona przyszła po niego, a smutek bo przez swoje szczekanie próbują nam przekazać swoją historię, czy nawet to szczekanie każdego z osobna tych psów może oznaczać jakby samo-rekomendację, chociaż były takie psiny bardzo smutne tak że w ogóle nie szczekały aż serce się krajało, zresztą zobaczcie sami oba poniższe filmiki wywołują wzruszenie :'(
Po drodze mieliśmy jeszcze Kancelarię Prezydenta RP oraz wstąpiliśmy jeszcze do Ogrodu Saskiego, i tak nam zleciało że udaliśmy się na Dworzec Centralny celem odbioru ich bagażu z przechowalni, ja ze swojej strony odprowadziłem ich na peron, i zanim pociąg nadjechał i odjechał, przekazałem im pełną instrukcję dotyczącą ich wysiadki z pociągu we Włocławku aby czasem w Toruniu nie wysiedli xD.
O godz. 17:49 pociąg TLK "BRDA" ruszył a ja jeszcze im pomachałem na pożegnanie i od razu po części poczułem się swobodnym, bo wtedy tak naprawdę byłem od nikogo niezależnym, mogłem wtedy pójść gdzie chcę i kiedy chcę, lecz czas mój w stolicy co prawda był w pełni reglamentowany gdyż po pierwsze- bilet dobowy miał jeszcze pół godziny ważności a po drugie miałem aż lub tylko 2 godziny do swojego pociągu.
Czas ten wykorzystałem na zwiedzenie trzech punktów, więc korzystając z dobroci dobowego wsiadłem w "102" i podjechałem na przystanek "Pomnik Syreny" czy jakoś tak, a tam ku mojemu zdziwieniu właśnie tej jedynej w swoim rodzaju warszawskiej Syreny nie było gdyż właśnie w tamtym miejscu były rozkopy spowodowane budową II linii metra, pomyślałem szkoda zrekompensuję to sobie Stadionem Narodowym, lecz drogę do niego pokonałem piechotą bo po prostu tak chciałem, przejść się najsłynniejszym w Warszawie mostem Świętokrzyskim, a dalej już Wybrzeżem Szczecińskim aż pod sam stadion, tamże też zrobiłem fotkę, a tu kolejny szok, na zegarze godz.19:12 a pociąg miałem 19:50, a do dworca Warszawa Centralna daleko.
Szczęście że miałem przy sobie jeszcze 3 złote kupiłem za to jeszcze bilet na "102" i heja na Centralny, na miejscu byłem o 19:32, jeszcze tylko do przechowalni bagażu odebrać, zapłacić i szybko pomknąć na peron z którego miałem odjazd "Flisaka" do Włocławka, a gdy ten już nadjechał byłem szczęśliwy że po raz pierwszy sam wracam pociągiem do domu z tak daleka, trafił mi sie na prawdę ekskluzywny skład, a co najważniejsze poczułem się w nim bezpiecznie i wygodnie BRAWO INTERREGGIO dzięki wam za komfort jazdy waszymi liniami.
Także ostatnią fotę zrobiłem już będąc a raczej stojąc na stacji Warszawa Zachodnia, przedstawiała ona zegar dworcowy i tak pożegnałem choć nie na długo stolicę i wyjechałem do swojej stolicy - Kujaw rzecz jasna Włocławka.
Podsumowując tą całą tudzież moją historię pobytu w stolicy, przeżywałem
-radość
-smutek
-szok
-nerwy i strach
-zachwyt
-oczarowanie
-zauroczenie
były też łzy i był niekiedy śmiech a także podziw i żal że w końcu opuszczam tak piękne a zarazem kochane miasto jakim jest i będzie dla mnie Warszawa nasza cudowna stolica
DZIĘKUJE WAM WARSZAWIACY ZA DOBROĆ I ZROZUMIENIE
jako EPILOG dodam że gdy już będąc u siebie w domu dowiedziałem się z Fan Page Maćka Musiała że obaj byliśmy poza swoimi miastami rodzinnymi przez ten sam okres czasu i w tym samym terminie, więc rozumie się samo przez się że nie było możliwe nasze spotkanie o którym tak bardzo marzyłem
THE END/ KONIEC
P.S.
DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ I POŚWIĘCONY CZAS MAM NADZIEJĘ IŻ WAS NIE ZANUDZIŁEM :) JEDNOCZEŚNIE CHCIAŁEM WAS GORĄCO PRZEPROSIĆ ŻE W TYM CZASIE NIE MOGŁEM NIC UDOSTĘPNIAĆ ALE BĘDĘ NADRABIAŁ JUTRO I TO Z NAWIĄZKĄ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz